piątek, 28 lutego 2014

11. In the cold light of morning.

Znikam, uciekam, topię się w zimnie, które mnie ogarnia.

W nocy zaćpałam, było średnio, powinnam była wziąć większą dawkę. Mimo wszystko, gdy wstałam, czułam się tak, jakby cały świat był przykryty mgłą, której byłam częścią. Gdy wyszłam z domu, obserwowałam świat, słuchając "In the Cold Light of Morning" Placebo. Czy jestem taka, jak ludzie, którzy mnie otaczają? Czy też pędzę, spieszę się bez sensu i tracę samą siebie w pogoni za normalnością? Obraz ludzi był dla mnie bardzo odległy, chłonęłam muzykę i byłam mgłą. Wciąż swędzące ciało sprawiało, że nie mogłam zapomnieć o tym, co mnie w taki stan wprowadziło, ale nie preszkadzało mi to. Chciałam, żeby sedacja nigdy się nie kończyła, nie chciałam wrócić do siebie. Było mi dobrze. Czas płynął wolno, a ja czułam się na odpowiednim miejscu. Coś czuję, że znowu wjebię się w opio. Trochę się tego boję, ale z drugiej strony... czy mam cokolwiek do stracenia? 

A jak jest teraz? Wytrzeźwiałam i sama nie wiem. Nie chcę żyć tak, jak "oni", ale niczym się od "nich" nie różnię. Ba, nawet studiuję jeden z najlepszych kierunków, jaki mogłam wybrać, żeby stać się częścią szarej masy. Nie cierpię własnego życia. Wybory, których dokonałam, są nietrafione. Ja tu nie należę.