poniedziałek, 31 marca 2014

16. Powrót.

Kiedy wróciłam do domu, byłam szczęśliwa. Spędziliśmy intensywne pięć dni, czując o wiele więcej niż do tej pory. Ale minął tydzień, wspomnienia zaczęły się zacierać. Nie umiem prowadzić równolegle dwóch żyć. Nie umiem też sobie wytłumaczyć, że będąc w Polsce, cały czas jestem z M.

Jest mi źle, wręcz chujowo. Czuję pustkę, która przedziera się przez moje wnętrzności, zostawiając bolesny ciężar, który mnie wypełnia. Nie wiem, co mam robić, nie wiem, jak o tym mówić. Chcę płakać, ale nie umiem. Chcę krzyczeć, ale nie umiem.

W czwartek się nagrzałam, ale było tragicznie, bo skupiłam się tylko na swędzeniu. Nie mogłam przestać o tym myśleć, hydroksyzyna nie pomagała, wkręcałam sobie ten świąd coraz bardziej i bardziej, aż z haju nie zostało nic. Tylko następnego dnia czułam się jakoś lepiej, świeżo. Mimo tego zamulenia, miałam otwarty umysł, postrzegałam świat inaczej. Przez tę błogą obojętność nie zdawałam sobie sprawy z tego gówna, które mnie otacza.

1 komentarz:

  1. Życzę Ci byś uspokoiła swoją duszę i odnalazła to do czego dążenie będzie twym celem życiowym. Trzymaj się cieplutko!

    http://odnalezc-harmonie.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń